sobota, 9 marca 2013

Ciśnie mnie tej wiosny sznur...


Zjawiła się! Oddychałam nią, więc wiem, co mówię. Wzięłam dwa głębokie machy, nad morzem w Brzeźnie, zakręciło mi się w głowie i zaszumiało jak należy. Mewy krążyły mi nad głową i pod stopami. Potem przydybałam ją w lesie. Żadne tam śniegi topniejące nie mogły mnie zmylić. Ugrzęzłam w lepkim błocku i od razu poznałam! Dziś wszystkie moje przeczucia potwierdziła przebieżka do Biedronki, w pełnym słońcu i z pełną siatą. Zjawiła się i wiem, co mówię, bo w moim kobaltowym płaszczu chadzam wyłącznie wiosną!
Wiosna. Dla Lenki (mala kuzynka) nie całkiem piąta, ale dobrze wykorzystała te cztery, którymi dysponowała. Wyrosła. Wyrosła sobie i włosy, i nogi. Wydziewczyniła się. Skurczyła wszystkie buciki i rajtuzki. Nosi "Burdowy" rozmiar 134! Zszywam spodnie po lini boku i nie dowierzam :O 70 centymetrów ściegu! olaboga!
Na komplecik, stosowny do pory roku, wybrałam błękitny dżins, drukowany w gwiazdki. W "Burdzie" już zwąchali, że Lenka wyrosła i zamieścili kilka modeli w rozmiarach 134-158 ZUCHY! Korzystam z wykroju na spodnie i kamizelkę w stylu lat '80. 
Nabijam ćwieki. 
Wszędzie :D
Tkaniny nie miałam zbyt wiele - polecam Wam tę metodę, działa bardzo mobilizująco na szare komórki - ale udało się skroić, troszkę oszukaną, kamizelkę :D brak jej kołnierzyka, ale poza nim, to niczego jej nie brakuje!
...nawet ćwieków.
Może nawet zwłaszcza ich :D
Podkroje pach wykończyłam dzianinową, kremową lamówką. Wykorzystałam zupełnie nowatorską, jeszcze nieopatentowaną,  metodę lamowania z utrudnieniem. Nie wiem, czy się jeszcze kiedyś na to zdobędę.*
Wiotką jak rozgotowane spagetii, lamówkę złożyłam na pół i doszyłam - odciętymi brzegami - do krawędzi podkrojów. Potem przewinęłem ją do spodu, ukrywając doszycie i pozostała mi wykończona/złożona krawędź, którą wystarczyło tylko nastębnować :D hehehe wystarczyło... tylko... hehehe!
Kamizelka (w odróżnieniu od spodni) w ogóle nie ma zapięcia. Luzem się ją nosi...
...po prostu i bez niepotrzebnego się spinania.
Gdyby Lenka wdziała na siebie ten wiosenny komplecik, czarną bluzeczkę i zabrała ze sobą torebkę; położyła się zupełnie płasko... jeeeeszcze bardziej płasko, najpłaściej... i zgubiła gdzieś głowę (to jest do niej całkiem podobne) wyglądała by tak:
Wiosna ją wyciągnęła na 134cm w górę, w kierunku słońca.
Nie ma co się oszukiwać... po moim maleństwie została tylko sterta minirajtuzków i minibucików :O
Wiosna. Dla mnie już... hmmmm któraśtam kolejna. Na pewno nie wykorzystałam swoich, tak jak Iga, bo mam tylko 178* wzrostu. Gdybym pięła się w górę - jak ona - miałabym kilometr wysokości i sięgałabym głową powyżej pułapu pierzastych cumulusów. Leń ze mnie. Śmierdzący.
*to jakaś frojdowska pomyłka i myślenie życzeniowe... mam tylko 178cm, same widzicie, że mogłam się bardziej postarać.

PS W Biedronce przechodzimy krótki kurs wychowania seksualnego: Lenka bierze prezerwatywy: "Kupmy to!"; ja odkładam je stanowczo na miejsce. Lenka bierze prezerwatywy: "Kupmy to! co to jest?"; odkładam je stanowczo na miejsce i tłumaczę, co to jest i do czego służy.
Lenka: "Będę miała tylko jedno dziecko, bo dwoje to za dużo roboty. I będę używacielką TYCH BALONIKÓW" 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz