piątek, 15 marca 2013

MUSE


Dzisiaj dla odmiany wpis relacjonujący wydarzenia z dnia dawnego koncertu. 
A co takiego działo się tego dnia? Razem z Kasią szalałyśmy na koncercie MUSE
...ale zacznijmy od początku

18.08.2012
Bilety zakupione. Do koncertu pozostały tylko 3 miesiące i 5 dni. TYLKO?! To przecież wieczność!




23.11.2012
No dobra, Wieczność okazała się jednak nie być taka wieczna. Nieskończone jednak wydawały się godziny, które dzieliły mnie od wyjazdu do Łodzi. 

14:20 - Doczekałam się! W końcu! Wsiadam do samochodu podekscytowana świadomością, że za parę godzin będę oddychać tym samym powietrzem co Matt, Chris i Dom. Za parę godzin zobaczę ICH na żywo. Za parę godzin będę śpiewać razem z NIMI ulubione piosenki. To wszystko jednak za parę godzin.
Tymczasem muszę uzbroić się w cierpliwość i opanować nerwowe ruchy.

17:20 - Jeeej! Jesteśmy na miejscu! Teraz wystarczy tylko znaleźć Arenę, co nie wydaje się trudnym zadaniem, zważając na tłumy które brną w jednym kierunku.Wykluczając możliwość, że wszyscy pędzą na wyprzedaż słonych paluszków w pobliskim sklepie, decydujemy się podążać za nimi.

17:30 - Udało się! Dotarłyśmy pod Arenę. Co teraz? Lokalizujemy kolejkę i ...Ojeeeju! Czemu tam jest tak dużo ludzi?! Wizje spędzenia koncertu tuż pod sceną rozprysły się nagle niczym bańka mydlana, porywając z sobą nadzieję na jakiekolwiek dobre miejsca. Potulnie udajemy się więc na koniec długaśnej kolejki, gdzie czekamy pół godziny, zanim wpuszczą nas do środka.

18:00 - Kolejka się rusza. Wpuszczają nas? To już! Jeszcze tylko moment.. 'Szczegółowa kontrola' przed wejściem, przeciskanie się przez barierki... Jesteśmy! Pozostaje już tylko zostawić kurtki w szatni i...Właśnie, gdzie szatnia? Lustrujemy wzrokiem postać w żółtej koszulce, (jedną z tych, których pełno kręciło się przed Areną, tych którzy krzyczeli "Kolejka do bramy 25 przesunąć się w lewo, kolejka do bramy 25 przesunąć się w prawo..."). Podchodzimy, pytamy gdzie szatnia i niemal pędem ruszamy we wskazanym kierunku. Stoimy mniej więcej po środku tłumu, który tak jak my, pragnie czym prędzej pozbyć się balastu opóźniającego wejście na halę. Kiedy udaje nam się w końcu dobić do lady obserwujemy, jak panie obsługujące szatnie uwijają się jak tylko mogą by obsłużyć spragnionych koncertu ludzi. Szkoda tylko, że obsługują tylko prawą i lewą stronę. HALO! CO Z TYMI POŚRODKU?! W końcu, gdy jedna z nich przechodzi koło mnie, wbijam w nią błagalny wzrok i niemal wpycham jej do rąk moją kurtkę. Od razu, kiedy lituje się nade mną, proszę by zabrała również rzeczy Kasi i ,gdy tylko daje nam do rąk numerki, ruszamy w stronę wejścia na płytę.

18:54 - Wyciągamy bilety do ponownej kontroli, przepuszczają nas bez problemu. Chwila na rozejrzenie się dookoła i pierwsze co rzuca mi się w oczy to zaskakująco mała liczba ludzi pod sceną. Ruszam więc pędem w tamtą stronę. Czuję się niemal jak w teledysku do 'Resistance' i nagle słyszę za sobą donośny głos należący do postaci w żółtej koszulce: "Proszę nie biegać!". No i to by było na tyle jeśli chodzi o imaginowanie sobie siebie w zwolnionym tempie, kroczącej po niemal pustej płycie. 

19:00 - "Jeszcze pół godziny" słyszę z ust Ady wpatrującej się w ekran telefonu. W między czasie dmuchamy balony, staramy integrować się z naszym dzisiejszym towarzystwem i przy okazji rzucamy się kilkakrotnie w stronę sceny na widok faceta rozkładającego wody i ręczniki.

19:30 - Światła gasną, ludzie z tyłu napierają...To znak. Support - Everything Everything - wchodzi na scenę. 
Jednym z większych plusów zespołu jest z pewnością ich basista. Co do muzyki... wszystkie piosenki wydają się brzmieć tak samo. Chłopacy jednak bardzo się starają, więc z werwą macham rękoma i rozkoszuję się ich brytyjskim akcentem. Z pewnością na długo zapamiętam ich "Thank you" brzmiące bardziej jak "Fuck you" i tekst: (tłum.)"Dziękujemy, że spędzacie z nami piątek...i z MUSE'm" :D Najbardziej chyba jednak zapamiętam moment w którym zapowiadając kolejną piosenkę powiedzieli, że to już ich ostatnia (i to bicie serca, kiedy uświadomiłam sobie, że na scenie za chwilę pojawi się UKOCHANA TRÓJKA). 

21:00 - Zaczyna się! Pomyślałam kiedy ze sceny zeszli ludzie odpowiedzialni za ustawienie i sprawdzanie sprzętu. Światła ponownie gasą, ludzie coraz bardziej napierają... SĄ! 



Później wszystko dzieje się tak szybko. Wszyscy skaczemy do Supremacy, robi mi się słabo, ruszam w drogę powrotną mając nadzieję, że zawroty głowy przejdą i nie będę zmuszona opuszczać koncertu. Na szczęście parę kroków od mojego wcześniejszego miejsca (a było to bardzo bliziutko sceny) udaje mi się zaczerpnąć powietrza i spędzam tam w sumie resztę koncertu. Nowa miejscówka pozwala mi w pełni rozkoszować się wszystkim, co dzieje się dookoła. Mogę tańczyć, skakać i przede wszystkim ODDYCHAĆ. Można chcieć czegoś więcej? Później uświadamiam sobie że można. Ale to dopiero później... Póki co wrzeszczę jak oszalała słysząc upragnione intro do Supermassive Black Hole. Później Time Is Running Out, którego mogliście słuchać przy ostatnim poście i w końcu Madness. Oj tak! Madness i widok Matt'a flirtującego z kamerą. A skoro już przy cudownych widokach jesteśmy:


Akcja fanów na Follow Me wyszła naprawdę bajecznie. Nawet nie wiecie jak bardzo byłam dumna, będąc świadomą, że mam w organizowaniu tej akcji swój udział (http://kwejk.pl/obrazek/1531269/muse.html).

W jednej chwili arena zapełniła się kolorowymi balonami, które wystrzeliły w górę na pierwsze dźwięki refrenu.


Wiecie co w tym wszystkim było najlepsze? Widok chłopaków, z których aż promieniała radość kiedy patrzyli na ten kolorowy obrazek. Dało się to z resztą odczuć również w następnym utworze (Undisclosed Desires), kiedy to Matt biegał po scenie wrzeszcząc "WOOOHOO".

Tutaj wtrącę wątek, który wcześniej nieśmiało poruszyłam. Czego więcej można było chcieć?
Stania przy barierkach koło których przechadzał się Matt!!!

Dalej: Plug In Baby, Stockholm Syndrome, Isolated System,Uprising (i polskie flagi), Knights of Cydonia, Starlight i Survival zwieńczone spektakularnym wystrzeleniem dymu.

Stojąc później w szatni uświadomiłam sobie, że to wszystko zdawało się być mrugnięciem oka. 

Oddaję kurtkę, *MRUG*, odbieram kurtkę

Cały koncert, szukanie Kasi, leżenie na podłodze póki nie zostałyśmy wygonione przez ludzi w żółtych koszulkach. Wszystko to jakby tylko mignęło mi przed oczami. Dzisiaj już powoli, powoli, kiedy przeglądałam na yt filmiki z koncertu, zaczęło do mnie docierać, że naprawdę tam byłam. Póki co jeszcze wydaje się to jak piękny sen. Piękny sen, z którego nie chciałam się budzić...


______________________________________________________________________
A myślałam że rozpisałam się przy poprzednim poście ;)
Dajcie znać, czy podobał Wam się mój nietypowy wpis.

Jeżeli również byliście na koncercie
dzielcie się wrażeniami w komentarzach i wysyłajcie fotki na adres:
dagix29@onet.pl

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz