czwartek, 4 kwietnia 2013

Lutosławski dla najmłodszych – relacja z koncertu pt. „Lutofonie”


„Lutofonie" to nowy projekt Filharmonii im. M. Karłowicza w Szczecinie, skierowany do dzieci w wieku od 3 do 8 lat, a stworzony na okoliczność obchodów Roku Lutosławskiego. Ma na celu przede wszystkim zaznajomienie z twórczością kompozytora, ale chyba też zmianę wizerunku filharmonii jako bardzo poważnego miejsca.

Lutofonie

Już samo przeorganizowanie sali koncertowej - przeniesienie wszystkich na scenę, znoszące tradycyjny podział na scenę i widownię - powoduje, że spoglądamy z innej perspektywy. Muzycy, siedzący na wyciągnięcie ręki, nie są majaczącymi w oddali „ludzikami", ale ludźmi z krwi i kości, których każdy ruch może być obserwowany przez małych słuchaczy.

Lutofonie

Pięknie z takiej odległości wybrzmiewają instrumenty, które także zmieniają swoje oblicze, gdy na końcu spotkania można ich nawet dotknąć i przyjrzeć im się z bliska. Wreszcie prowadząca, Adriana Wdziękońska, która dzięki naturalnemu urokowi i zdolnościom animacyjnym natychmiast wciągnęła do zabawy widzów - dzieci, które z założenia miały liczyć od 3 do 5 lat, ale nie brakowało wielu młodszych...

Lutofonie

Tematem spotkania 24 marca była oczywiście... wiosna. Tak, tak, ta sama, która w tym roku nieco opóźnia swoje nadejście. A jak wiosna to i deszcz, i ptaków śpiew, i szum rzek... To wszystko dało się usłyszeć w muzyce granej przez czterech artystów szczecińskiej filharmonii - na fortepianie Karolina Stańczyk, na wiolonczeli Dorota Cieśla, na oboju Izabela Kokosińska i na instrumentach perkusyjnych (w tym na zaklinaczu deszczu, oczywiście!) grał Jorge Luis Valcarcel Gregorio. Zaczęło się od „Preludium deszczowego" Chopina i wejścia na scenę pianistki z parasolem. Najpierw pojedyncze kap, kap, a już za chwilę „Burza" Lutosławskiego. Przy okazji pada pytanie: kim był Witold Lutosławski? Kompozytorem. A co robi kompozytor? „Wymyśla piosenki" - pada z dziecięcych ust. A czy jest jakiś Witold wśród nas? Nie ma...

Lutofonie

I dalej wodny utwór „Od Sieradza płynie rzeka" i piosenka, której refren „Hej, pada, pada, pada, pada, pada deszcz" śpiewali wszyscy. Wreszcie pojawiły się ptaki - tutaj dzieci mogły „pomachać skrzydełkami". I zgadywanka: Jakie ptaszki schowały się w następnym utworze? Na dźwięk kukułki nikt nie został obojętny... Ktoś zaśpiewał do mikrofonu, ktoś dostał trójkąt, na którym mógł zagrać wraz z muzykami. I wreszcie na koniec dzieciom rozdano instrumenty (niestety, nie starczyło dla wszystkich), by zakończyć spotkanie wspólnym koncertem.

Lutofonie

Cały ten kameralny koncert trwał 40 minut i zakończył się w momencie, gdy koncentracja małych słuchaczy wyraźnie zaczęła opadać. Wszyscy siedzieliśmy na poduszkach na amfiteatralnych stopniach. Dzieci były zachęcane do śpiewu i klaskania. Ta interaktywność spowodowała, że poważna muzyka Lutosławskiego wydała się bliska i przyjazna, by nie rzec dziecięca... Dzieci czuły się swobodnie, bo też nikt nie budował niepotrzebnego dystansu. Scenariusz spotkania miał swoją przemyślaną dramaturgię i logikę, a poprzez umiejętne poprowadzenie wszystkie jego elementy wybrzmiały jak należy. Jednak mała forma i kameralna atmosfera sprawdza się o wiele lepiej niż tłum dzieci posadzonych na wielkiej widowni, którym „każe się" słuchać. (Mam niezbyt miłe wspomnienia z koncertu na Dzień Dziecka w tejże Filharmonii). Takie spotkanie jest również wspaniałym doświadczeniem dla samych rodziców - poprzez wspólne przeżywanie muzyki i takie jej momenty, w których lepiej się przytulić (czasem wieje grozą...), można skorzystać na bliskości, na wspólnie spędzonej niedzieli.

Następne spotkanie dla maluchów odbędzie się 23 czerwca, zaś dzieci w wieku od 6 do 8 lat będą mogły spotkać się na „Lutofoniach" 21 kwietnia, 19 maja i 2 czerwca. Gorąco polecam!


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz