sobota, 13 kwietnia 2013

Kolacja w Douro

Drogę do portugalskiego winiarza hrabiego
Eduarda do Costa Seixas każda zapytana osoba
wskazywała mi ze szczególnym uszanowaniem.
Jechałam z namaszczeniem po chyba najpięk-
niejszym regionie winiarskim na świecie. Wą-
skie tarasy wspinały się na wysokość kilkuset
metrów po obu stronach rzeki Douro w paź-
dziernikowych kolorach złota i purpury. Hrabia
powitał mnie grzecznie , ale nie wylewnie , wska-
zał pokój  gościnny i oznajmił: o 19 aperitif , póź-
niej kolacja , skromna , bowiem będziemy jedli
tylko to , co hrabia produkuje sam na swych
dwóch tysiącach hektarów. Aperitifem okazało
się białe , świeże wino , do którego podano oliw-
ki i trochę podsuszanych mięs w cienkich płat-
kach.
Kiedy chciałam skosztować jednego z nich  , hra-
bia powstrzymał mnie gestem i rzekł: "Szanow-
na pani , mięso? słone? do białego wina?". "Są-
dziłam , że skoro zostało podane-odpowiedzia-
łam-to...". "Proszę wybaczyć-przerwał hrabia
-dziś o dobrą służbę jest tak ciężko".

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz